19.1.14

Śniadaniowe racuszki z kaszy manny

Dotarły już do Was te brzydkie pogłoski? Wszyscy wokół szepczą z przerażeniem, a Wy nie wiecie, o co chodzi? Muszę Was uświadomić. Coś przerażającego wisi w powietrzu. I nie jest to ciało kolejnej czarownicy o mugolskich korzeniach potraktowanej przez Voldemorta zaklęciem Levicorpus. Something's coming. Czujecie? Chłodnym oddechem przyprawia wszystkich o ostre ciary, a potęgowany wzrokiem  niepokój połączony ze smutkiem, odbiera chęć do życia. Musiała przyjaźnić się z dementorami, to pewne! "Co robić? Co robić?" - słyszę dosłownie na każdym kroku. Jedni na jej przyjście sprzątają swoje zapuszczone hacjendy, inni bronią się przed nią, oglądając seriale. Uwierzcie, każda wiedza w tym przypadku jest przydatna. Normalnie ogólnopolskie poruszenie. Ja z kolei przemierzam Internety. W poszukiwaniu ciekawych przepisów kulinarnych. Tych niewymagających piekarnika. I nienadszarpujących studenckiego budżeciku w stopniu większym niż najmniejszy z możliwych, oczywiście. Najlepszą obroną jest atak. Więc trzymając w jednej ręce blaszaną pokrywkę, grożę jej niepewnie drewnianą szpatułką. A kysz, ty głupia! Ale nadchodzi nieunikniona. Jest już coraz bliżej. O krok. Dosłownie o włos. Tak mało czasu. Myśl, myśl, myśl, Puchatku! Ale nawet nad moimi myślami przejmuje kontrolę. Muuuuszszszęęę coooooś zrooooobiiiiić, cooookoooolwiiieeeek! AAAAAAAAA. SLAP! A masz, ty wredna pipo! Dzisiaj dostaniesz racuchem.
To be continued...
W dzisiejszym odcinku okropna sesyja dostała w ryja śniadaniowym racuchem, na którego przepis znalazłem na blogu o, tutaj. Są pyszne, mega sycące i do tego wprost rozpływają się w buzi, przy czym miło chrupią podczas gryzienia. Gdybym miał, to polałbym je soczkiem malinowym domowej roboty albo inną truskawkową frużeliną, ale aktualnie takowych brak. W każdym razie polecam spróbować. Na pewno świetnie się dopełnią. Robiłem z całej porcji, ale po pierwszych trzech powiedziałem pas. Reszta ciasta powędrowała do zamrażalnika. Mam nadzieję, że przetrwa i za niedługo znów będę mógł się nimi podelektować. Miłej niedzieli, kochani cynamodowi czytelnicy! 

PS. Zauważyliście dodatek? Od teraz możecie polubić mojego bloga klikając w jeden przycisk. Za każdego lajka pysznie dziękuję ;D

Składniki:
# 1 1/2 szklanki mleka
# nieco ponad 1/2 szklanki kaszy manny
# 2 jajka
# 3 płaskie łyżki cukru
# 1 łyżka masła/margaryny

Kaszę mieszacie z 1/2 szklanki zimnego mleka. Pozostałe mleko wlewacie do rondelka i podgrzewacie z cukrem i masłem/margaryną. Gdy będzie już gorące, dodajecie do niego wcześniej przygotowaną kaszę, mieszacie i pod przykryciem odstawiacie na chwilę, by napęczniała.  Czekacie aż całość ostygnie. Masa powinna być gęsta. Następnie wbijacie do niej żółtka i łączycie. Pozostałe białka ubijacie na pianę. Teraz wmieszajcie ją delikatnie w całą masę.
Na rozgrzanym oleju smażcie małe placuszki (pełna łyżka masy), bo duże mogą się Wam psuć przy przewracaniu na drugą stronę.

1 komentarz: