To be continued...
W dzisiejszym odcinku okropna sesyja dostała w ryja śniadaniowym racuchem, na którego przepis znalazłem na blogu o, tutaj. Są pyszne, mega sycące i do tego wprost rozpływają się w buzi, przy czym miło chrupią podczas gryzienia. Gdybym miał, to polałbym je soczkiem malinowym domowej roboty albo inną truskawkową frużeliną, ale aktualnie takowych brak. W każdym razie polecam spróbować. Na pewno świetnie się dopełnią. Robiłem z całej porcji, ale po pierwszych trzech powiedziałem pas. Reszta ciasta powędrowała do zamrażalnika. Mam nadzieję, że przetrwa i za niedługo znów będę mógł się nimi podelektować. Miłej niedzieli, kochani cynamodowi czytelnicy!
PS. Zauważyliście dodatek? Od teraz możecie polubić mojego bloga klikając w jeden przycisk. Za każdego lajka pysznie dziękuję ;D
Składniki:
# 1 1/2 szklanki mleka
# nieco ponad 1/2 szklanki kaszy manny
# 2 jajka
# 3 płaskie łyżki cukru
# 1 łyżka masła/margaryny
Kaszę mieszacie z 1/2 szklanki zimnego mleka. Pozostałe mleko wlewacie do rondelka i podgrzewacie z cukrem i masłem/margaryną. Gdy będzie już gorące, dodajecie do niego wcześniej przygotowaną kaszę, mieszacie i pod przykryciem odstawiacie na chwilę, by napęczniała. Czekacie aż całość ostygnie. Masa powinna być gęsta. Następnie wbijacie do niej żółtka i łączycie. Pozostałe białka ubijacie na pianę. Teraz wmieszajcie ją delikatnie w całą masę.
Na rozgrzanym oleju smażcie małe placuszki (pełna łyżka masy), bo duże mogą się Wam psuć przy przewracaniu na drugą stronę.