29.9.13

O wszystkim i o niczym

No, kochani, nadszedł czas na nowy plan taryfowy. Jako, iż zadomowić się w moim gdańskim studenckim gniazdeczku zdążyłem już na dobre, czas nadszedł na diametralne zmiany. Ponieważ kuchnia inna i lodówka inna i piekarnik inny (ten, co nie działa^^), z czego zdajecie sobie sprawę, zmienia się automatycznie repertuar serwowanych przeze mnie delikatesów. Liczę na wzrost kreatywności, jeśli chodzi o przepisy bez pieczenia, z przyczyn oczywistych. Postaram się również jak najdosłowniej wcielić w życie przymiot studencki. Jestem strasznym łasuchem, a że pieniądz się mnie nie trzyma ( #$pendallyourdollar$baby), więc trzeba będzie znaleźć rozwiązania, które zaspokoją zarówno mój żołądek jak i w równej mierze moją kieszeń, you know what I mean. Mam nadzieje, że ten pomysł spodoba się Wam wszystkim, a zwłaszcza osobom w tej samej, studenckiej sytuacji. Dla zwolenników wypieków: przy okazji powrotów w rodzinne strony będę piekł, ile wlezie, zapewniam. Liczę na smaczny i bardzo odkrywczy sezon, mnóstwo kulinarnych eksperymentów i doznań.
Mam nadzieję, że się ze mną nie nudzicie i miło Wam się przegląda mój pamiętnik. Czytajcie dalej z równym zainteresowaniem. Bardzo dziękuję za wszystkie wyświetlenia, a każdy komentarz sprawia, że jakoś tak cieplej w środeczku^^. Trzymajcie tak dalej ;) Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale zaczynam już 4 (słownie: czwarty) miesiąc klikania o wszystkim i o niczym!!!
Pozdrawiam, Łukasz ;D

24.9.13

Szarlotka na ciepło z bitą śmietaną



Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że nie publikowałem jak dotąd przepisu na żadne ciasto z jabłkami w roli głównej. Aż się normalnie zdziwiłem, bo w epoce "przed założeniem bloga" był to wypiek najczęściej goszczący na moim stole. Nie wierzę, jak do tego mogło dojść. Przecież ja SŁYNĘ z wszelkiego rodzaju jabłeczników i szarlotek. I muszę się przyznać, iż to one w dużej mierze pomogły rozsławić się mojemu cukierniczemu geniuszowi^^ Ale w sumie świetnie się składa, gdyż ponieważ to jesieni wszak symbolem są te rumiane i soczyste owoce. Także kamień z serca. Wychodzi na to, że podświadomie czekałem na odpowiedni moment (kolejny przejaw geniuszu xP).
Postanowiłem przygotować wariant na ciepło zważywszy na chłodek za oknami. Oczywiście prawie każde ciasto można zjeść na ciepło, więc teoretycznie nie powinno być żadnej rewelacji w tym przepisie. Są jednak takie ciasta, które są stworzone, by pochłaniać je póki jeszcze nie zdążyły ostygnąć. I to, które mam Wam zamiar opchnąć zdecydowanie do nich należy. Z dodatkiem lodów czy bitej śmietany smakują naprawdę wybornie. Deserek jak z najlepszej restauracji :D A w dodatku kolejna słodka możliwość, by artystyczna część Waszych osobowości dała popis! Jestem spełniony, lol. xD


Potrzebne będą:
# 1 kostka margaryny                     180 stopni/ około 1 godziny
# 3 szklanki mąki pszennej
# 1 jajko
# 2 żółtka
# 1 szklanka cukru pudru
# 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Z wszystkich składników zagniatacie ciasto. Powinno wyjść super delikatne, wręcz jedwabiste w dotyku. Wkładacie w siatkę i do lodówki na około 30 minut.
Po tym czasie wyjmujecie 2/3 ciasta i wykładacie na dużą blaszkę wyłożoną wcześniej papierem do pieczenia.

Nadzienie:
# 4-5 dużych jabłek
# cynamon (ok. 1 łyżeczki)
Jabłka obieracie ze skórki i pozbawiacie wnętrzności. Kroicie w plastry średniej grubości, którymi następnie przykrywacie dokładnie spód ciasta. Posypujecie cynamonem. Pozostały kawałek ciasta rozwałkowujecie na posypanym mąką stole. Wycinacie wzdłuż długaśne paski i układacie je na jabłkach, formując efektowną kratkę. Możecie dodatkowo sypnąć kolejną porcją cynamonu, ale to dla chętnych ;) Wstawiacie do nagrzanego piekarnika i pieczecie aż się zarumieni.
Po upieczeniu ciasta uchylacie drzwiczki i odczekujecie kilka minut. Podawajcie z kleksem bitej śmietany lub gałą lodów waniliowych (opcja dla zdrowych :)

Zostawiam Wasze nosy pełne zapachu cynamonu a Wasze uszy z tą nutą:


22.9.13

Plażowe smaki czyli wspomnień czar

No, cynamodziaki, kalendarz twierdzi, że rozpoczęła się jesień. It's official! Można zatem bezkarnie zacząć marudzić i narzekać, że chłodno, że brzydko, że żyć się nie chce..blah..blah..blah   Ja jednak przyjmuję przeciwną strategię. Zawsze optymistyczną. Nowy sezon, nowe ciuszki xP No, przynajmniej w sklepiczkach, lol. Na razie nie szaleję, choć muszę przyznać, że w oko wpadły mi pewne fantastyczne zamszowe buciory. Głowę dla nich tracę za każdym razem, gdy "przypadkiem" przechodzę obok. Niestety, mimo iż spędzam dzień i noc na szorowaniu podłogi i jesiennych porządkach, moja Chrzestna Wróżka nie raczyła jak dotąd wpaść z wizytą. Ale że Kopciuch się w końcu doczekał, więc ja też na to liczę. Za każdym razem, gdy leżę sobie już w łóżku. A jak liczyć mi się nie chce, to wspominam moje małe wakacyjne przygody. I troszkę za nimi tęsknię. Za tym palącym słońcem, brokatem na koncertowej buzi, dzikich tańcach po zmroku na plaży i lodach z maszyny z bezową posypką :) I o ile lodów sam nie potrafię przygotować, o tyle gotowaną kukurydzę, orzeszki w karmelu czy mrożoną kawę już bardziej. Macie ochotę na wrześniowe plażowanie? Cóż, mi się chyba nie oprzecie ;) Rozkładam więc na podłodze koc, włączam lampę prosto na twarz, smaruję się olejkiem do opalania i wkładam słuchawki w uszy.... Let's go to the beach, each, let's go, get away...
A Wam zostawiam sprawdzone przepisy na smakową retrospekcję. Róbcie i włączcie funkcję relaksu, 'cause I know exactly what you need :)

Gotowana kukurydza:
# 2-3 kolby kukurydzy
# 1 czubata łyżeczka cukru
# ok. 1/2 szklanki mleka
# woda
# dodatkowo: sól i masełko
W garnku zagotujcie wodę z cukrem i mlekiem. Włóżcie kukurydzę. Jeśli kolby się nie mieszczą, można przełamać (nie przekrajać). Gotujcie wszystko przez 10-15 minut. Wyciągacie z wody, smarujecie masłem i posypujecie solą. (Rada: połówki kolb można nabić na długie wykałaczki)

Orzeszki (i nie tylko) w karmelu:
# 200g orzechów włoskich, laskowych, ziemnych nieprażonych* lub migdałów
# 1/2 szklanki cukru
# wrząca woda
Zalewacie orzechy wrzątkiem i odstawiacie pod przykryciem na 15-20 minut. Następnie odsączacie i jeszcze mokre mieszacie z cukrem. Przesypujecie wszystko na blachę dokładnie wyłożoną folią aluminiową (mogą być nawet dwie warstwy). Wkładacie do piekarnika nagrzanego do 190 stopni i co 30-40 sekund otwieracie drzwiczki i mieszacie orzeszki. Po kilkunastu minutach cukier powinien skarmelizować. Gotową przystawkę odstawiacie do lekkiego ostygnięcia i przesypujecie do miseczki.
źródło: video-kuchnia.pl

* ważne, aby były świeże nieprażone, bo inaczej spalą się w środku zanim cukier zdąży skarmelizować. Jeśli jednak nie macie innych pod ręką, możecie użyć niesolonych orzeszków ziemnych z paczki, ale pamiętajcie, by skończyć prażenie w momencie, gdy z cukru zrobi się skorupka-nie dłużej! Będą równie smaczne.

Mrożona kawa: przepisy podawałem na blogu już wcześniej.
-----------> wersja klasyczna z lodami i bita śmietaną
-----------> Ice Mocha


21.9.13

Norweskie bułeczki cynamonowe

Przepraszam za jakość, ale beznadziejne światło o tej porze roku -.-

It's been a long time since I came around, Been a long time but I'm back [...] - Lady Gaga, U&I  Taak, to prawda. Przepraszam za długie dni bez publikowania. Przed poprawką postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę. Stąd ta cisza. Ale w końcu jestem z powrotem, z czego strasznie się cieszę. Skoro mam już za sobą obowiązki, czas wykorzystać ten okres wakacji, jaki mi został, i opcję działającego piekarnika, by jeszcze troszkę poszaleć zanim stracę bliższy kontakt z kuchenną rzeczywistością ;) Nie mam pojęcia, co to się zacznie za te kilka tygodni, wierzcie mi, więc staram się nie myśleć o tym.Często ;)
A więc...
Wykorzystując sprawdzony sposób na złapanie natchnienia, postanowiłem po raz n-ty przetrząsnąć szafki. Cóż. Muszę przyznać, że szału brak. Praktycznie pusto. Szperam dalej i jeszcze głębiej aż tu nagle w oczy rzuca mi się opakowanie suchych drożdży, które siostra przywiozła sobie do domciu w formie pamiątki po dwumiesięcznej pracy na Wyspach. Myślę: fajnie, ciekawe jak to działa^^ Całe szczęście, że moja największa inspiracja, czyli blog mojewypieki.com, jest gotowy na wszystko, więc bez problemu znalazłem fantastyczny przepis. Bułeczki cynamonowe. Już od dawna chodziły za mną drożdżowe wypieki, wiecie: chałki i inne buły. Mocno wyrośnięte i mięciutkie w środku. Do tego kubek gorącego kakao. Lekarstwo idealne na smuty... a smuty były, bo niestety nie zaliczyłem. Taa...Och, co za szloch! Całe szczęście zapach cynamonu, wydostający się nieśmiało z piekarnika, przegonił wszystkie nieprzyjemne myśli :) I znowu pozytywnie. Ale, ale...Wracając do bułeczek. Wyszły bardzo smakowite. I bardzo cynamonowe (może powinienem napisać: cynamodowe?) :D Pyszności. Musicie zdecydowanie wypróbować ten przepis. Okej. To tyle dzisiaj, wrócę już niedługo ;D



Składniki na ponad 20 sztuk:                     200 stopni/ 20-25 minut
# 3 3/4 szklanki mąki pszennej
# niecałe 1/2 szklanki cukru
# 21g suchych drożdży*
# 2 jajka
# 400ml mleka
# 100g roztopionego masła
Suche składniki umieszczacie w jednej misce. Mokre mieszacie razem i wlewacie do suchych. Zagniatacie
ciasto. Powinno być gładkie i nie lepiące się, więc w razie potrzeby dosypcie kilka łyżek mąki dodatkowo. Przykryjcie miskę ściereczką i odstawcie do wyrośnięcia na około 30 minut.

Teraz weźcie się za nadzienie:
# 100g masła
# 1 1/2 łyżeczki cynamonu (nie żałujcie sobie^^)
# nieco ponad 1/2 szklanki cukru
Umieszczacie wszystko w rondelku i na małym ogniu dokładnie łączycie w jedną masę. Odstawcie do ostygnięcia.

Po wyrośnięciu ciasta urwijcie tak z 1/3 i rozwałkujcie na dużej blaszce pokrytej papierem do pieczenia. To będzie taka warstwa ochronna, żeby nadzienie nie wyciekło i się nie przypaliło (w końcu to w większości cukier, który szybko karmelizuje)

Pozostałą część ciasta rozwałkujcie na prostokąt mniej więcej 25x50 cm. Posmarujcie nadzieniem i zwińcie w ciasny rulon, zawijając dłuższy bok. Ostrym nożem tnijcie plastry grubości ok. 2 cm i układajcie je płasko na ciastowym blacie. Nie muszą przylegać. Odstawcie na 15 minut do podrośnięcia.

Przygotujcie dodatkowo glazurę:
# 1 jajko
Rozbełtajcie je i przesmarujcie z wierzchu podrośnięte bułeczki.
Tak przygotowaną blachę wstawcie do nagrzanego piekarnika.

* drożdże suche są trudno dostępne w Polsce. Zamiast nich możecie użyć dwukrotnie większej ilości świeżych drożdży. Rozkruszcie je i wymieszajcie z 1 łyżką ciepłej wody, odrobiną mleka i 1 łyżeczką cukru. Pozostawcie do wyrośnięcia i dopiero potem dodajcie do suchych składników

I wracając do początku. Częstuję Was najnowszym singlem Gagi w mojej ulubionej wersji...May ARTPOP be with you :D 


15.9.13

Puszysty serniczek ekspresowy


Na niedzielnym stole zawsze, powtarzam zawsze, powinien znaleźć się kawałek jakiegoś ciasta. Tak nauczyła mnie mama, a ją zapewne moja babcia. Jest pysznym uwieńczeniem obiadu zjedzonego w rodzinnym gronie, tak wspólnie, co w obecnych czasach przy tak zabieganym trybie życia niestety zdarza się coraz rzadziej. Nagroda dla wybrednie obiadujących dzieciaków, wisienka na torcie dla reszty dużych i małych łakomczuszków. Cotygodniowy must have. Niepisana zasada, którą uwielbiam i do której z przyjemnością się stosuję. Dzisiaj przedstawiam Wam  przepis na szybki sernik, który zniknie w tak samo ekspresowym tempie, w jakim został przygotowany. Śmiało więc bierzcie wielkie blachy i upieczcie podwójną porcję !!! Wykorzystać do niego można stare i zeschnięte biszkopty, tak jak już wcześniej wspominałem w poradach. Obiecuję mnóstwo rozkoszy z każdym kęsem :D


Składniki:
# 1/2 kg twarogu 3-krotnie zmielonego
# 3 jajka
# 1/2 szklanki cukru
# 1/2 szklanki zimnego mleka
# 1/2 szklanki oleju
# 1 budyń waniliowy
# kilka kropel aromatu waniliowego
# 1 łyżka cukru
# biszkopty (mogą być też stare i suche)
# margaryna do wysmarowania formy

Na początku wyłóżcie małą blaszkę (u mnie 21x25) papierem do pieczenia. Następnie wysmarujcie dno margaryną i dociskając, wyłóżcie całymi biszkoptami. W luki pomiędzy krążkami powtykajcie pokruszone części, tak aby zakryć je w całości. Nastawcie piekarnik na 180 stopni.

W dużej misce zmiksujcie żółtka z cukrem, dodajcie mleko, budyń, aromat i olej i ponownie wszystko połączcie za pomocą miksera. Tak przygotowaną masę wymieszajcie dokładnie z twarogiem (też można użyć miksera). W osobnej misce ubijcie pianę z białek, do której na koniec dodajcie łyżkę cukru. Ubita piana następnie wędruje do miski z masą twarogową. Należy ją delikatnie, aczkolwiek dokładnie, wmieszać. Przelewacie wszystko na biszkoptowy spód (samo ładnie się wyrówna). Wstawiacie do nagrzanego piekarnika na ok. 40 minut. Powinno w tym czasie smakowicie się zarumienić.

Upieczony sernik studzimy w wyłączonym piekarniku z uchylonymi drzwiczkami. Gotowy opcjonalnie można polać lukrem.
PS. Najlepszy jeszcze ciepły. Smakuje wtedy bezbłędnie, niczym mała lekka chmurka. 

12.9.13

Marchewkowe babeczki z dodatkiem gorzkiej czekolady


Jesienne smaki chyba przejmują moją kuchnię na dobre. Tak mi się przynajmniej wydaje, chociaż prawdę powiedziawszy, marchewka to w obecnych czasach warzywo całoroczne. Fakt. Ale mi wybitnie kojarzy się z tym okresem spadających liści i pogody pod psem. Pomarańczowa jak dynia, a od dyni to już naprawdę do jesieni niedaleko. Nie wspominając już o korzennym zapachu cynamonu. Wszystko pasuje do siebie idealnie.
Przepis to połączenie mojej weny z przepisem na ciasto marchewkowe mojej babci. Wyszły bardzo puszyste, przyjemnie mięciutkie w środku. Słowem: bardzo smaczne. Świetne zarówno na przekąskę dla dzieciaków do szkoły czy na popołudniową herbatkę z królową^^


 Składniki (12 sztuk):              180 stopni/ 20 minut
# 2 jajka
# 3/4 szklanki cukru
# 1 czubata szklanka mąki pszennej
# 1 płaska łyżeczka sody
# 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
# 1 łyżeczka cynamonu
# 1/2 szklanki oleju
# szczypta soli
# 1 szklanka drobno startej marchewki
# pół tabliczki posiekanej gorzkiej czekolady
W misce ucieracie jajka z cukrem do białości. Następnie odmierzone ilości mąki, sody, soli, proszku do pieczenia i cynamonu przesiewacie do masy jajecznej. Mieszacie. Dodajecie startą marchewkę oraz olej. Wszystko razem łączycie. Wsypujecie czekoladę i jeszcze raz niezbyt dokładnie mieszacie. Papierowe foremki napełniacie do 3/4 wysokości i wstawiacie do nagrzanego piekarnika.

11.9.13

DIY: SET 7 - podstawka do laptopa z pudełka po pizzy

Mam w zwyczaju zapisywać sobie na dysku ciekawe grafiki, na które co jakiś czas wpadam przeszukując Internety. Składuję je wszystkie w jednym folderze i od czasu do czasu przeglądam. Poprawiacze humoru tak zwane. Wrzucam tam zdjęcia z fajnymi pomysłami na wypieki, stylizacje czy inne piepszotki, które w pozytywny sposób przykują moją uwagę. Pomysł na dzisiejszego posta podsunął mi obrazek znaleziony jakiś czas temu na bodajże celebixach. Nie wiem czy widzieliście go czy nie, dlatego wrzucam go i tutaj..

9.9.13

Przepis na słodki sukces czyli porad część 3

Dzisiaj bez zbędnych ozdobników. Przed Wami kolejna, trzecia już, porcja sprawdzonych trików kulinarnych. Oto i one:

I. Żeby podczas ścierania zapobiec przyklejaniu się skórki cytryny albo pomarańczy do tarki, wystarczy wcześniej powierzchnie tarki posmarować odrobiną oliwy.

II. Wilgotne i miękkie ciasta biszkoptowe i torty łatwiej się pokroją, jeśli wcześniej zanurzysz nóż w ciepłej wodzie.

III. Pianę z białek zawsze ubijam ręcznie za pomocą trzepaczki (w tej kwestii nie ufam mikserom ;). Co do temperatury, nie uważam, by znacząco wpływała na jakość ubitej piany. Pomaga natomiast dodatek odrobiny soli.

IV. Starych i suchych maślanych herbatników czy biszkopcików nie wyrzucam. Odkładam do woreczka i gdy najdzie mnie ochota na sernik, wykładam nimi spód blaszki i zalewam masą serową.

V. Lukier z cukru pudru będzie bielszy, jeśli zamiast wody wleje się mleko. Lukier można zrobić również z dodatkiem soku z cytryny (wariant dla lubiących cytrusowy posmak w wypiekach)


Cynamodowego dnia ;)

8.9.13

Babeczki z kruchego ciasta z kremem i malinami


Przepisów na kruche ciasto jest co najmniej tyle, ile członkiń wyimaginowanego Koła Gospodyń Wiejskich, któremu to (a jakżeby inaczej ;) z dumą i radością przewodniczę. Trzeba to podkreślić: co najmniej. Sam znam ich kilka. Osobne do tart na słono, szarlotki, tart słodkich czy nawet zwykłych ciasteczek. Często gęsto kruche nie równa się kruchemu. Bo wiecie, raz zrobicie z dodatkiem śmietany, innym na samych żółtkach, jeszcze kiedy indziej z cukrem pudrem czy z odrobiną wody. Za każdym razem wychodzi równie kruche, ale smak to już wędrówka po krainie doznań równie głębokich, co wzniosłych. Nie wiem, w czym tkwi tajemnica tego ciasta, ale nigdy nie wychodzi mi identyczne. Czasami mnie to denerwuje, ale bądź co bądź, kuchnia to miejsce tak samo niezgłębione jak ludzki mózg. Więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko poddawać się raz za razem spływającemu natchnieniu i czekać... Aż cały Wszechświat połączy swoje moce, by na moich oczach szczęście i miłość mogły cudownie zmaterializować się w postaci kolejnej słodkości :D
źródło: w704.wrzuta.pl
Musiałem to wrzucić, hahahaha.
Okej, dzisiaj przed Wami babeczki z ostatnimi chyba malinami w tym roku. Przynajmniej jeśli chodzi o świeży owoc. Duet wspaniały. Donośne ochy i achy ochoczo rozbrzmiewały wokół kawowego stolika. Ponieważ geniusz zawsze tkwi w prostocie. Ostatni malinowy deser, ostatnie muśnięcie promieniami słońca, ostatni powiew letniego wiatru....wszystko ostatnie. Co zrobić, idzie jesień. Łapcie więc te chwile całymi garściami, żeby później nie narzekać, gdy znowu będzie zimno ;)

Składniki (na ponad 20 sztuk dużych i małych):
# kostka margaryny
# 2 1/2 szklanki mąki pszennej
# 1 jajko
# 1 żółtko
# opakowanie cukru wanilinowego (16g)
# niecałe pół szklanki cukru
Margarynę pokrójcie w kostkę. Dodajcie resztę składników i wyróbcie ciasto. Następnie schowajcie je do lodówki na minimum 30 minut.
Wyłóżcie ciastem foremki i ponakłuwajcie widelcem (nie powstaną w ten sposób pęcherze). Pieczcie w nagrzanym do 200 stopni piekarniku przez 20-25 minut, w zależności od grubości warstwy ciasta. Przyrumienione wyjmijcie z foremek (ja podważam lekko wykałaczką) i pozostawcie do ostygnięcia.

Dodatkowo:
# krem karpatkowy firmy DELECTA
# świeże maliny
Krem przygotujcie zgodnie z przepisem na opakowaniu. Przełóżcie do szprycy i przykryjcie nim babeczkę. Na koniec udekorujcie świeżymi owocami.

6.9.13

Knedle ze śliwkami

Pamiętacie waleczną pandę Po, która uwielbiała kluseczki? Tak naprawdę to nie były żadne kluseczki. Jestem pewien, że musiały to być knedle. Moje knedle. Dam sobie paznokieć uciąć, że tak właśnie było. A że pandy to najfajniejsze zwierzaki na świecie (zwłaszcza te kichające), więc zainspirowany, postanowiłem zrobić kilka kluch, by chociaż przez chwilę poczuć się tak samo fajnym jak one xP

Na surowo
W ogóle, co myślicie o owocach na obiad? U mnie rzadko się to zdarza. Nawet gdy jestem na diecie :) Ale jest trudna sprawa, bo mamy wysyp śliwek i nie nadążam z wymyślaniem smacznych rzeczy z nimi w roli głównej. Poprosiłem więc mamę, żeby nauczyła mnie czegoś nowego. Nowego, a jednocześnie pachnącego staropolską kuchnią ukochanej babci. Szykujcie się na międzypokoleniową współpracę. Dziś pomysł na proste danie, z którym bez problemu poradzicie sobie nawet na studiach, gdy mamy nie będzie w pobliżu (tak przynajmniej jest w moim przypadku). Przepis więc zapamiętuję i czekam na okazję wykorzystania go już za niedługo^^

Ugotowane

Z poniższego przepisu wyszły nam 22 sztuki:
# ok. 1,2 kg ugotowanych w osolonej wodzie ziemniaków
# 5 łyżek maki ziemniaczanej
# 5 łyżek mąki pszennej
# 1 jajko
# 1 łyżeczka soli
# dodatkowo: mąka pszenna do podsypywania
# 22 połówki śliwek (bez pestek)
Ugotowane ziemniaki przepuszczacie przez maszynkę do mielenia (jak takiej nie posiadacie, wystarczy bardzo dokładnie je zgnieść). Wbijacie jajko, dodajecie sól i mąkę. Wszystko ręcznie łączycie. Jeśli się klei (co w dużej mierze zależy od rodzaju ziemniaków), podsypujcie po trochu mąką i zagniatajcie do momentu aż będzie ładnie odchodzić. Wyrobione ciasto przekładacie na posypany mąką blat i formujecie jeden grubaśny rulon. Dla ułatwienia przekrawacie go na 2-3 części. Każdą część kroicie na w miarę równe i grube plastry (zdjęcie na samej górze). Następnie lekko go rozgniatacie na taki placuszek. Jedną część posypujecie mąką (zewnętrzna); odwracacie ją i kładziecie połówkę śliwki. Dokładnie zlepiacie brzegi, z całości formując kulkę. Tak przygotowane kluchy wkładacie do gotującej się osolonej wody i czekacie aż wypłyną na wierzch. Wynurzone knedelki gotujecie jeszcze dosłownie przez chwilę i następnie odcedzacie.

Bardzo fajnie smakują polane bułką tartą z masłem i obsypane cukrem. Niektórzy lubią wersję ze śmietaną, cynamonem i cukrem na wierzchu.

PS. Możecie wykorzystać nie tylko śliwki, ale też truskawki, gdy znowu będzie na nie sezon. Polecam oba warianty.


4.9.13

DIY: SET 6 - cukrowe dekoracje

Moja uboga aktywność w kuchni doprowadza mnie do szału! Nawet nie wiecie, ile bym dał za to, by doba składała się z przynajmniej 30 godzin. Dodatkowe kilka tylko i wyłącznie na cukierniczenie. Pieczenie jest dla mnie jak narkotyk. Bez niego jest mi jakoś tak źle. Strzałeczka na humoromierzu z oczekiwanego NEXT BEST DAY EVER nie wznosi się poza POGODNY Z CIEBIE CZŁOWIEK, co w mojej skali oznacza naprawdę duży spadek. Jak mam przetrwać te tygodnie kulinarnego niżu (odpowiedź w komentarzach)?
A) dać sobie spokój z chemią (ta opcja bardzo kusi..:)
B) pichcić po nocy
C) zrezygnować ze snu, w końcu jest dla słabeuszy^^ (nie spię, bo czyszczę piekarnik)
D) olać notatki teraz i co najwyżej zarwać nockę przed egzaminem
Sam już nie wiem, w końcu jest nudno xP Żarcik, Gdańsk jest cudowny i chcę tam być jak najdłużej tylko się da. Moje miasto. Za którym btw strasznie tęsknię :)


Ale ja znowu o dupie Maryni...masakra. Okej, tak więc do rzeczy, do rzeczy ;) Wczoraj szykując się do kolacji wpadłem na całkiem intrygujący pomysł. Zobaczywszy w lodówce kulkę cukrowej masy, która została mi po urodzinowym torciku dla mojego brata (sprzed dwóch miesięcy, ale co tam, YOLO), postanowiłem się trochę pobawić. Dosłownie. Wyjąłem więc kolorowe foremki, gdyż stwierdziłem, że dawno nie robiłem home-made'owych dekoracji/posypek. A że lepsze to niż nic, więc tadam.
Dzisiaj pokażę Wam jak inaczej choć równie ciekawie wykorzystać masę cukrową. Oto, co udało mi się stworzyć:   gwiazdy i rozgwiazdy -  będą świetnie pasowały do bożonarodzeniowego piernika polanego czekoladą;



 motylki - mam wizję, w której kiedyś tam w przyszłości niedalekiej dekoruję nimi babeczki z kremem;


Zdjęcia są zrobione w sepii, więc siłą rzeczy nie oddają prawdziwego koloru. W realu są bardziej pomarańczowe, trochę brzoskwiniowe, w każdym razie w fajnym letnim kolorze.

Do ich przygotowania potrzebne są:
# kulka masy cukrowej (jak ją przygotować znajdziecie tutaj)
# 1 łyżka wody
# troszkę barwnika spożywczego
# 1 kopiasta łyżka cukru pudru
# dodatkowo: cukier puder do podsypywania
Do rondelka z wodą wsypujecie/wlewacie barwnik i mieszacie, podgrzewając (wystarczy naprawdę niewielka ilość, ja dodałem 1/5 łyżeczki barwnika w proszku). Gdy kolor się ładnie rozprowadzi, wkładacie do rondelka masę cukrową i mieszacie aż się stopi. Następnie wsypujecie cukier puder i dokładnie łączycie. Taką ciepłą masę wykładacie na blat obsypany cukrem pudrem i ugniatacie jak ciasto. Od czasu do czasu posypcie pudrem do momentu aż przestanie się lepić.
Przekładacie masę na kawałek papieru do pieczenia i wałkujecie dosyć cienko. Potem zostaje już tylko wyciskanie ulubionych wzorków.

Wyciśnięte elementy zostawiacie na papierze do pieczenia i suszycie przez kilka godzin (ja zostawiłem na noc). Później odwracacie na plecki i kolejne kilka godzin, ale już mniej. Tak przygotowane dekoracje przechowujcie w szczelnie zamkniętych pojemniczkach.

2.9.13

Przepis na słodki sukces czyli porad część 2

Ostatnio rzadko mam czas, żeby pisać. Słodkości też jakby z mniejszą częstotliwością pojawiają się w mojej kuchni. A tej okropnej zbrodni winna ona: chemia organiczna. Niestety coś nie pykło przed wakacjami, więc przyszła pora, by namiętnie przygotowywać się na wrześniową walkę o być albo nie być. Więc się uczę i uczę i uczę...w przerwie między jednym serialem a drugim, hahaha. Dawniej ten czas wykorzystywałem na pieczenie, więc teraz nadszedł nieunikniony kryzys (o, zgrozo!). Nie mdlejcie, kochani. Kroplówka w postaci kilku postów z przeszłości podłączona :) czyli nie umrzecie od braku soczystych wieści ode mnie <jeeeeee>. Dzisiaj jednak nie będzie zdjęć ani przepisów. Kolejny poniedziałek, kolejna porcja wyznań nałogowego piekarzyny..cukierniczyny..kucharzyny.. Call It What You Want :D czekam na Wasze komentarze i na Wasze sprawdzone sposoby. Twórzmy ten cykl razem, co Wy na to?? (Nie żeby mi się rady kończyły, nie, nie xD)
Oto kolejna złota piątka:

I. Kiedy używam w przepisie świeżej wanilii, po wyskrobaniu ziarenek ze środka, osłonki zostawiam w woreczku, by później wykorzystać je do aromatyzowania cukru na prawdziwy cukier waniliowy.

II. Zamiast specjalnie kupować w sklepie drobny cukier do wypieków, odmierzoną wartość wsypuję do blendera i potrząsając, mielę kilkanaście sekund.

III. Do kruchych ciast używam margaryny prosto z lodówki. Gdy natomiast w przepisie każą utrzeć ją z jajkami lub cukrem, wyciągam ją odpowiednio wcześniej, by osiągnęła temperaturę pokojową.

IV. Rozpuszczając czekoladę w kąpieli wodnej, pamiętam, by dno miseczki (czy czegokolwiek innego), w której się znajduje, nie dotykało tafli podgrzewanej wody.

V.  Gdy świeżo upieczony biszkopt zaczyna nieładnie pękać, za pomocą rozbełtanego kurzego białka można go naprawić, smarując nim obie części i mocno je do siebie przyciskając.


Have a nice day, Y'ALL;)