1.9.14

Pamiętniki z wakacji

W totalnym nieplanowaniu wakacji najbardziej lubię ich nieprzewidywalność. Żyjesz chwilą, każdego dnia budząc się, z podekscytowaniem czekając na to, co przyniesie. Moje wewnętrzne carpe diem w tym sezonie przeszło samo siebie. Kompletnie niespodziewanie udało mi się znaleźć źródełko bijące złociakami, także zniknąłem niczym porwany przez obcych bez słowa. Na prawie dwa miesiące. Wyjechałem nad piękne polskie morze. Praca sezonowa w takim miejscu ma to do siebie, że pochłania całkowicie. Będąc barmanem, robisz jednocześnie za kelnera, stoisz na zmywaku, sprzątasz i bawisz się w pokojówkę. Czas znika. Typowe. Zwłaszcza, gdy trafisz na złotówę, która na każdym kroku szuka sposobów na zysk. Ale nie dla mnie płacz po nocach, kisiel w gaciach czy troska o pięknie wyglądające paznokcie. Jestem mężczyzna pracującym, żadnej pracy się mnie boję ^^ I nawet spanie w piwnicy bez okien, prądu i zasięgu nie zdołało mnie wystraszyć. Nowy sezon w galeriach za pasem, więc trzeba było w końcu zarobić na nowe ciuszki (no i na czekający mnie w Krakowie warunek) ha ha. Truth time: moja pierwsza wakacyjna praca. Na początku byłem rzeczywiście troszkę niepewny, po pierwszych godzinach zmagając się z planem o potajemnej ucieczce pod osłoną nocy. Ale każdy następny dzień okazywał się lepszy i zdecydowanie łatwiejszy. Kontakt z zupełnie obcymi ludźmi, improwizowane rozmowy, uśmiech, który zaraża szybciej niż jakaś tam Ebola... Tak niesamowite i niepowtarzalne doświadczenie, które zmienia podejście do życia w stu procentach. Otwierasz się na innych, zapominasz o sobie, kompleksach, nieśmiałości. Powiem Wam, że pojawił się nawet niewinny flircik tssss! Czuję zmiany. W sobie, w tym jak postrzegam innych. Zmiany na lepsze i, jeśli to w ogóle możliwe, jeszcze więcej optymizmu. Jak terapia, za którą dodatkowo ci płacą. Udało mi się trafić na naprawdę świetnych ludzi, dzięki którym ciężka praca była tak naturalna jak oddychanie. Mnóstwo wspomnień, zabawnych sytuacji, pamiątek i przede wszystkim doświadczenia, którym mogę sobie wypełnić pustawą do tej pory rubryczkę w CV. Powiem Wam, że gdy było ciężko, to mówiłem sobie, że jestem jak Andy Sachs, pracująca u Mirandy. Jeden sezon i otworzą się drzwi do wszystkich innych miejsc. Wyjeżdżać było ciężko, zwłaszcza, gdy szefunio mówi ci, że byłeś najlepszym pracownikiem, ale skoro hajs się zgadza, to pora go wydać :P Odcinam się całkowicie od tego, co było. Jest tu i teraz. Przede mną wrzesień. Zapowiada się intensywnie. Mam zamiar skupić się na sobie i naprawdę wykorzystać każdą chwilę na coś fajnego. Nie rozpaczam, nie tęsknię, niczego nie żałuję. Wam też tego życzę, bo uczucie jest naprawdę fenomenalne.
PS. mam w głowie duuużo przepisów i pomysłów, tak więc stay tuned. Już niedługo nowe posty; mam nadzieję, że brakowało Wam chociaż odrobinę mojej skromnej osoby.
Do następnego, my beloved readers :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz