13.11.13

Przepis na oryginalne babeczki z Magnolia Cupcakes

Kiedy jest się ździebko przybitym i nienawidzi się za to siebie i świata, powinno się robić wszystko, by z tej karuzeli niefortunnych zdarzeń wyrwać się co prędzej. Choćby na krótką chwilę, choćby mrugnięcie okiem. By się w tym paskudnym życiowym bagnie nie zatracać. Tak myślę. Nie jest łatwo, ale próbuję. Wszystkiego. Był wypad na piwo z przyjaciółmi, ostry wycisk na treningu przed spektaklami, niezliczone godziny pogaduch przez telefon czy na fejsie, wielgachna tabliczka czekolady z orzechami, nowy odcinek Glee (i to z piosenkami Gagi!), słuchanie na siłę pozytywnej muzyki "i te pe i te de". Efekt jedynie taki, że w otchłani czarnej rozpaczy czuć rześki powiew zwykłej szarej codzienności. Więc korzystając z tej niecodziennej ostatnio okazji, zakasałem rękawy i zacząłem kręcić się przy piekarniku. Co z tego wyszło, przekonacie się już za moment.
Zawsze chciałem zrealizować oryginalny przepis na babeczki od popularnych Magnolia Cupcakes. Fanatycy wszystkiego, co małe i z kremem będą wiedzieć, o kogo chodzi. Resztę spróbuję naprowadzić ciekawostką, że na babeczkę wpadały tam swego czasu bohaterki Seksu w wielkim mieście. Marzy mi się, by kiedyś założyć taką małą, swojską cukierenkę jak ta nowojorska. To sama przyjemność codziennie dawać komuś kawałeczek szczęścia w postaci słodkiego malucha. Ale zanim to nastąpi, trzeba w ogóle sprawdzić, czy jest się czym podniecać. W amerykańskich produkcjach często naginają rzeczywistość, więc nie można im wierzyć na słowo. Pozwólcie, że dzisiaj zostanę Waszym testerem.
Przepis wyszperałem na świetnym babeczkowym blogu muffinki.blox.pl, krem z kolei to moja wariacja na temat. Niestety robiony ulubioną metodą, czyli na oko. Jest tam trochę margaryny, cukier puder, barwnik plus parę łyżeczek nutelli. Zachęcam do improwizacji, czasami wychodzi coś naprawdę ciekawego. Ale jeśli nie lubicie eksperymentować albo zwyczajnie nie macie czasu ani weny, to polecam krem maślany z wspomnianego wyżej bloga. Tylko radzę ograniczyć ilość cukru, bo się przesłodzicie. Moje babeczki wyszły puszyste, wręcz biszkoptowe, z chrupiącą skórką. Bardzo przybliżone w smaku do tych idealnych, które na moim blogu już miały okazję zaistnieć. Na czubek każdej babeczki obowiązkowo ręcznie robione gwiazdy z masy cukrowej.


Na 7 sztuk potrzebne Wam będą:               180 stopni/ 20-25 minut
# 1 szklanka mąki pszennej
# 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
# 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
# 60g margaryny
# 1 duże jajko
# 1/2 szklanki drobnego cukru do wypieków
# 1/4 szklanki mleka
# 3 krople aromatu waniliowego

Margarynę utrzyjcie na puch, dodawajcie partiami cukier i nieustannie ucierajcie. Wbijcie jajko i dokładnie połączcie. Do szklanki z mlekiem dodajcie aromat, natomiast do osobnej miski przesiejcie składniki suche. Teraz w 3 etapach dodawajcie do masy maślano-jajecznej na przemian porcję składników mokrych i suchych, za każdym razem mieszając wszystko szpatułką. Gotowe ciasto przełóżcie do papilotek (ok. 3/4 ich wysokości) i włóżcie do nagrzanego piekarnika. Przed wyjęciem zawsze sprawdźcie suchość wypieku drewnianym patyczkiem.

Ostudzone babeczki udekorujcie według uznania.

PS. Byłem wczoraj w Lidlu i udało mi się wyrwać opakowanie świetnych cukrowych posypek. Nie było łatwo. Ustawiłem się przed sklepem tuż po 7 rano, ale nie doceniłem sprytu grona starszych babć i w efekcie musiałem biec jak głupi przez marketowe korytarzyki. Całe szczęście misja zakończyła się sukcesem, więc w niedalekiej przyszłości możecie spodziewać się nieco barwniejszych wypieków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz