17.8.13

Receptura na kremowe piwo, czyli Potter Party (dużo zdjęć)

Jednej rzeczy, której na pewno jeszcze o mnie nie wiecie, jest to, że wprost uwielbiam organizować klimatyczne eventy. Przychodzi taki moment, dosłownie błyskawiczna myśl, i zupełnie niespodziewanie w głowie pojawia mi się pomysł na imprezę. Z początku kilka drobnych detali jak motyw przewodni, element dekoracji  czy przepis na coś na ząb. Potem jednak nie mogę się wprost opędzić od myśli i w efekcie ich lawina dosłownie mnie przytłacza. Wszystko oczywiście skrzętnie notuję, robię szkice, zaczynam się wczuwać i już wiem, że wpadłem - wydarzenie jest nieuniknione. I tak mija czas, a ja powoli kompletuje gadżety, planuję ostateczny wystrój, robię listę zakupów i przede wszystkim powiadamiam zainteresowanych. W tym przypadku padło na moich młodszych braci.

O tym, że jestem absolutnym wielbicielem wszystkiego, co może tylko kojarzyć się z Harry'm Potterem już zdążyłem kiedyś wspomnieć. A że stara dupa ze mnie, to proponując moim znajomym udział w takim wydarzeniu, w efekcie bawić się chyba musiałbym sam xD Całe szczęście, że mam młodsze rodzeństwo, które pomysł podchwyciło od razu i z zadowalającym mnie entuzjazmem^^. Teoretycznie są z teamu StarWars, ale ku mojej uciesze poczarować od czasu do czasu też się im zdarza.
Są wakacje, więc zaproponowałem, że urządzimy nocny maraton z Harry'm połączony ze wspólnym nocowaniem. I ja oczywiście przyjmę rolę p.Weasley, czyli wszystkiego przypilnuję, nakarmię, zadbam o miłą atmosferę, rozrywkę etc. Uwielbiam mieć władzę  xP No to: akcja!
Dzień zaczął się od tego, że już na starcie byłem spóźniony. Wstałem dosłownie kilka minut przed 12. Ale dobra, zdążymy. Przecież większość rzeczy zrobiłem wcześniej. Okey. Żeby było nastrojowo, z youtube'a puściłem cały kilkugodzinny soundtrack. Miód na me uszy^^ Świetnie, z muzyką w tle zawsze pracuje się lepiej. Sprzątamy razem w salonie, znoszę ze strychu kinowe standy (te wielkie kartonowe rzeczy, które stoją w kinach; mam w swojej kolekcji Rona z szóstej części i gigantyczną bryłę z pierwszej części siódmej - dzięki Bogu za strych, inaczej nie miałbym gdzie tego trzymać ;), układam dekoracje. Potem zakupy i dyżur w kuchni: mamy popcorn, żelki, nachosy, pepsi, lemoniadę, będą też zapiekanki i babeczki wiśniowe (na które przepis opublikuję niedługo). W międzyczasie chłopaki malują w łazience. Mnie został tylko korytarz wejściowy. Gotowe. Goście się schodzą, komplementują wystrój (a ja w środku topię się z rozkoszy. TAK, uwielbiam to!). Ogłaszam więc kulinarny gwóźdź programu: dzieciaki, będzie kremowe piwo :DDDD


Bez procentów i bez bąbelków ;) Obowiązkowy śmietanowy wąs przy piciu - check! Super pachnie i fajnie smakuje. Słodki, ale bez przesady. Nie chciałem, by ktokolwiek zaczął rzygać tęczą, no chyba że na widok Emmy Watson xP A przepis znalazłem kiedyś w necie, chyba jeszcze na demotywatorach.


Przepis na 5 dużych kufli:
# ok 25 kruchych krówek (po 5 na osobę)
# 100g margaryny
# cukier wanilinowy (16g)
# płaska łyżeczka cynamonu
# 1,5 litra mleka
# niesłodzona bita śmietana
# do dekoracji dodatkowo cynamon
W wysokim garnku rozpuszczacie margarynę i wrzucacie krówki. Za pomocą drewnianej łyżki rozcieracie je, żeby się szybciej rozpuściły. Wsypujecie cukier i cynamon i cały czas mieszając, powoli wlewacie mleko (najlepiej jak mleko jest w temperaturze pokojowej; jeśli jest z lodówki, szybciej mieszajcie, żeby karmel się nie scalił). Podgrzewacie wszystko, ale nie doprowadzacie do wrzenia! Przelewacie następnie do kuflów i dekorujecie bitą śmietaną i cynamonem. 


Nie byłbym sobą, gdybym nie pochwalił się dekoracjami. Wszystko hand-made'owe. Artystyczna część mnie miała naprawdę pole do popisu. Kilka zdjęć dla Was:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz