12.10.13

Co w szafie trzeszczy...Deichmann

Czego jak czego, ale sklepów z dobrymi i ciekawymi butami jest w Polsce jak na lekarstwo. Wszystkie praktycznie o takim samym, nieustannie powielanym, bezwyrazowym wyglądzie. Nędza. Dla osób, które przywiązują uwagę do tego, co noszą jest to gigantyczny problem. Oczywiście można kupić "dizajnerskie" buciki w pierwszym lepszym odzieżowym w każdej galerii handlowej, ale jak, pytam się, firma produkująca ubrania może znać się na rzemiośle obuwniczym. Pobudka, przecież to całkiem inna bajka. Przepraszam, ale na taką szmirę to aż szkoda patrzeć, a co dopiero wydawać na nią pieniądze...

Mam ów wspomniany problem nie od dzisiaj. Od kiedy skończyły się czasy, w których decyzję podejmowała moja ukochana rodzicielka zdążyło upłynąć mnóstwo czasu. Dobrze wiem, na czym mi zależy; zawsze mam konkretny, podpatrzony z zagranicznych stron i magazynów projekt w głowie i staram się znaleźć model chociażby zbliżony wyglądem do pierwowzoru. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że mieszkam w Polsce. Kraju wyrastających jak grzyby po deszczu chińskich marketów i drobnych sklepiczków z szemranym towarem, na który nawet nie ma gwarancji. Jak tu zacząć wybierać, kiedy nawet nie ma opcji numer 1?? Ciężko, mega ciężko. Częściej udaje mi się nawet zobaczyć fajne buty w second-handzie, choć zwykle i tak nie ma mojej rozmiarówki. Coś jest nie tak: zastanawiam się tylko czy ze mną, czy z całą resztą. Czasami czuję jakbym żył w czasach jaskiniowców, gdzie nikt nie dbał o to, co na nodze. Ważne, by nie wdepnąć boso w kupę i żeby wąż nie ugryzł. Stylowa pustelnia. A prawda jest taka, że porządne buty to podstawa dobrze skompletowanego zestawu. To jak z fajną fryzurą. Kojarzycie bad hair day? Ja z autopsji chyba za bardzo. Dobry look to ogromna dawka pewności siebie. Nic więc dziwnego, że wokół tyle szarych ludzi ze wzrokiem wiecznie wbitym w ziemię, jakby obsesyjnie szukali przypadkowo porozrzucanych drobniaków. Drama. Ale cóż zrobić..można tylko wierzyć w to, że ta sytuacja się kiedyś zmieni.

I pocieszającym może być fakt, że coś się chyba zaczyna w końcu ruszać, bo tak zaskoczony nie byłem od czasu, gdy Dan okazał się Plotkarą. Zaskoczony i to jak najbardziej pozytywnie. Wystarczyła przypadkowa wizyta w Deichmannie, by oczarować mnie modelami, które non stop śnią mi się po nocach. W końcu ktoś zaczął czytać mi w myślach. Dziękuję. Prawdziwa skóra, pełno zamszu, a wszystko w kolorach jesieni, które uwielbiam najbardziej. Brązowo, piaskowo, beżowo. Sezon zapowiada się naprawdę w dobrym stylu. Jest porządnie i z charakterem, a to ważne, bo jak ktoś mądry kiedyś stwierdził: osobowość człowieka można stwierdzić po butach, jakie nosi. Nareszcie mam jakikolwiek wybór. I nagle największe zmartwienie to brak miejsca, by je wszystkie pomieścić. Taak, szkoda, że nie u mnie. Zaginionego skarbu El Dorado jak nie było, tak nie ma. Jest jeszcze opcja znalezienia mówiącej złotej rybki albo chociaż stroju rozbójnika. Czterdziestu chłopa chyba nie bawi się w odliczanie, więc jakoś bym się mógł przedostać do sezamu Ali Baby... Szkoda tylko, że życie to nie bajka. Trudno, będę musiał zadowolić się jedną parą (przynajmniej na razie;). Tylko którą wybrać, kiedy przytulić mam ochotę wszystkie?!?!
 (zdjęcia nie są moją własnością; źródło------>deichmann.com/PL/pl/shop/welcome.html)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz